Jeszcze przed wylotem, na lotnisku w Warszawie rzucił mi się w oczy ten fortepian z zaskakującym napisem "Boston" ;) przypadek? Nie sądzę! (moja host family mieszka pod Bostonem).
Pierwszy lot był dosyć krótki - Warszawa - Bruksela. Niestety nasz samolot przez bardzo długi czas nie mógł wystartować ze względu na warunki pogodowe w Brukseli, więc już w pierwszym samolocie zaczął się stres. Przez opóźnienie pierwszego lotu musiałyśmy przebiec przez całe lotnisko w Brukseli żeby zdążyć na drugi lot (między jednym a drugim miałyśmy tylko 1h 20min, a przez opóźnienie ten czas zmniejszył się chyba do 20 minut). Na szczęście zdążyłyśmy, chyba w ostatniej chwili! Bo jak tylko wpadłyśmy do samolotu (leciałam z dwoma innymi Polkami), drzwi się zamknęły i po chwili wystartowaliśmy.
Mój drugi lot trwał ponad 8 godzin i na pokładzie mieliśmy zapewnione jedzonko!! :D najpierw dostaliśmy snacki czyli zdjęcie nr 1., potem lunch (kurczak z ryżem w sosie curry, dwoma ziemniakami, marchewką i groszkiem, do tego oddzielnie sałatka z kaszy i sałaty z przyprawami do której była bułka i kawałek masła), później przyszedł czas na deser (lody miodowo-imbirowe!!!) a na koniec jeszcze ciepła kanapka z serem i indykiem. Do każdego dania i między daniami można było wybrać sobie coś do picia (kawa, herbata, sok, woda, cola...). No cóż, głodna nie byłam :)
A podczas lotu? Poza jedzeniem :D, można było obejrzeć różne filmy, TV show, posłuchać muzyki, pograć (dla dzieci raczej) albo pooglądać swoje położenie na mapie.
A tutaj widok z lotu nad oceanem :)
I wlot do Stanów Zjednoczonych :D Yaaaaay! I am here!!! :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz